wtorek, 7 maja 2019

"Elementals. Proroctwo cieni" - Michelle Madow

Autor: Michelle Madow
Tytuł: Elementals. Proroctwo cieni
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 7/10

Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Popbookownik.

Każdy chciałby być wyjątkowy. I każdy jest. Tylko czy w taki sposób, jaki chce? Niekoniecznie, ale… nie wszystko złe, co nieświadome. Po szoku związanym z nową, niespodziewaną sytuacją, następuje jej zrozumienie i akceptacja. Przekonała się o tym Nicole Cassidy – główna bohaterka cyklu Elementals Michelle Madow, autorki książek dla młodzieży. Świat potomków greckich bogów i magicznych mocy czekają na Nicole i na nas już w pierwszej części – Proroctwie cieni.

Nasza przygoda z mitologią zaczyna się na lekcjach języka polskiego. Jedni w zgłębianiu jej tajemnic widzą tylko kolejny obowiązek, drudzy – interesującą lekturę, którą czyta się nie tylko z przymusu, ale także z czystej ciekawości. Ja należę do tej drugiej grupy. Zafascynował mnie świat greckich bogów, ich przeżycia i wartości, dlatego też niezwykle spodobał mi się pomysł na fabułę powieści. Dodając do tego analogię do Harry’ego Pottera, wiedziałam, że muszę poznać tę historię.
Poza tym nic, co fantastyczne (w znaczeniu gatunku książki), nie jest mi obce. Każda powieść fantasy wprowadza czytelnika w alternatywną rzeczywistość, która pozwala mu oderwać się od codzienności. Proroctwo cieni ukazało się w ramach serii Young, co oznacza, że głównym jego adresatem jest młodzież. Magia, mity, energia i zapał do przygód – aż chce się rzucić wszystko i odpłynąć w nieznany świat, odprężyć się i być może, na jakiś czas, stać się kimś innym.

Nowa rzeczywistość
Nicole, wraz z rodzicami, przenosi się z Georgii do Massachusetts. Motyw przeprowadzki pojawia się w literaturze tego gatunku dość często i chociaż wydaje być się już oklepany, to jak najbardziej tu pasuje i doskonale wprowadza w całą historię. Jest swego rodzaju symbolem nowego początku, bo Nicole, zmieniając miejsca zamieszkania, jednocześnie wkracza w nową rzeczywistość, w której musi się odnaleźć i do której powinna się przystosować. Dowiaduje się, że w jej żyłach płynie krew greckich bogów, a ona sama ma moce, o których nawet nigdy nie śniła. Jej przyszłość zostaje podyktowana tym faktem. Możemy razem z nią wkraczać w ten nowy świat, poznając jego tajemnice i prawa nim rządzące. Świat, który przyciąga swoją niezwykłością i z którego trudno się wyrwać.
Nicole trafia do klasy, w której uczą się potomkowie greckich bogów. Tam poznaje nowych znajomych, z których nie każdy ma wobec niej przyjazne zamiary. Obserwujemy tu wielowątkowość relacji. Autorka stworzyła interesujących bohaterów, z których każdy coś wnosi w życie Nicole. Nie spodziewajcie się jednak samych przyjemności i pomocnych osób – będzie się pomiędzy nimi wiele działo, a wy sami zdecydujecie kogo polubić, a kogo nie. Nicole, Blake’a, Danielle, Kate czy Chrisa? Oprócz posiadanych mocy tę piątkę łączy coś jeszcze – pradawne proroctwo, z którym muszą się zmierzyć i zahamować szerzące się niebezpieczeństwo. Jak wybrańcy poradzą sobie ze wskazówkami, czy przetrwają i dobrze wykonają powierzone im zadania? Czeka ich sprawdzian, podczas którego będą musieli wykorzystać swe moce, by osiągnąć cel im wyznaczony.

Porwanie bez specjalnych efektów
Proroctwo cieni to powieść, którą czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Dałam się porwać w wykreowany przez autorkę świat, z ciekawością przerzucałam kartki książki, by jak najszybciej poznać dalszą część przygód bohaterów. Jednak po pewnym czasie, chociaż akcja nabrała tempa, straciłam początkowy zapał, a wydarzenia zaczęły sprawiać wrażenie nieco banalnych. Być może to styl pisania autorki wywołał we mnie takie odczucia – w końcu książka jest adresowana do młodzieży, a bohaterami są licealiści, więc nie należy spodziewać się rozbudowanych opisów. Najważniejsze, że pomysł na wykorzystanie wiedzy na temat mitologii greckiej się sprawdził.
Chociaż w całej historii zabrakło mi czegoś spektakularnego, to jednak nie żałuję, że poznałam tę obdarzoną mocami żywiołów piątkę bohaterów i razem z nimi przeżywałam spotykające ich przygody. Muszę przyznać, że ich polubiłam, pomimo tego, iż czasami bywali irytujący i zbyt pewni siebie. Fakt posiadania mocy traktowali zbyt swobodnie, wiele ryzykując i będąc przekonanymi, że taka czy inna umiejętność ich uratuje.
Kate – znawczyni historii swoich przodków – pomaga Nicole zrozumieć to, o czym właśnie się dowiedziała, Chris – wielbiciel burgerów – wprowadza luźny ton podczas spotkań całej grupy, Danielle – buntowniczka z czarnymi myślami oraz Blake – jej nieziemsko przystojny chłopak. Razem tworzą zgraną drużynę, chociaż powstają pomiędzy nimi pewne spięcia. Autorka nie pozwala nam się nudzić i nawet wielbiciele romansów znajdą w tej historii coś dla siebie. Jakie uczucia rozwiną się wśród przyjaciół? Spodobał mi się ten wątek powieści. Być może jest trochę szablonowy, ale wnosi powiew realności i swego rodzaju dramatyzmu. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się ich losy. Zanim się tego dowiemy musimy oderwać się od rzeczywistości i razem z bohaterami podążyć za wskazówkami prowadzącymi w nierzeczywiste miejsca.

Podróż ku Cieniom
Bohaterowie Proroctwa nie mieli łatwego zadania do wykonania, dlatego zawzięcie im kibicowałam od momentu, w którym, za sprawą przepowiedni sprzed lat, rozpoczęła się wspomniana już wcześniej wędrówka. Podczas niej nie zabrakło strachu, niepewności, a także zawistnych potworów, chcących udaremnić wybrańcom dotarcie do celu. Dałam się zaskoczyć rozgrywającej się akcji i pomimo swego rodzaju „absurdalności” wydarzeń, zauważalnej nawet w nierzeczywistym świecie miło wspominam całą przygodę.
Historia stworzona przez Madow nie jest zbyt wymagająca, ale jednak wciąga. Myślę, że to trafne określenie. Z niecierpliwością czekam na drugą część. Chciałabym dowiedzieć się, co czeka piątkę potomków greckich bogów i jak rozwinie się wątek przepowiedni. Niestety druga księga ukaże się dopiero w sierpniu, ale na pewno będę pamiętała o cyklu Elementals, bo koniecznie muszę zaspokoić swoją ciekawość.
Proroctwo cieni zapewnia czytelnikowi przyjemną lekturę, która pozostawia po sobie miłe wspomnienia. Rozbudza ciekawość i wzbudza apetyt na więcej. Pomimo iż narracja nie wymaga wielkich przemyśleń i wydaje się być trochę banalna, to jednak, w ostateczności, książka relaksuje, a poznając bohaterów można powrócić do czasów wczesnej młodości lub zyskać nowych fikcyjnych przyjaciół.

czwartek, 2 maja 2019

Wywiad z Dominiką Smoleń


Ten rok będzie należał do Dominiki Smoleń! Dlaczego? Bo czekają na nas co najmniej trzy premiery napisanych przez nią książek. Poza tworzeniem powieści Dominika pisze także recenzje książek na jednym z moich ulubionych blogów. Cieszę się, że mogłam zadać jej kilka pytań. Chcecie poznać autorkę trochę bliżej? Zapraszam do przeczytania krótkiego wywiadu!


Laurel: Z pewnością nie wszyscy jeszcze wiedzą, że zasilasz ekipę Naszego Książowiru – popularnego bloga książkowego. Przyznam szczerze,  że ciekawi mnie jego geneza. Czy mogłabyś przybliżyć nam początki tego przedsięwzięcia? Najpierw zrodził się pomysł na publikowanie recenzji a może na napisanie pierwszej książki?

Dominika Smoleń: Najpierw postanowiłam pisać recenzje – a to i tak był przypadek. Weszłam na bloga „Blask Książek”, gdzie akurat mieli nabór i postanowiłam się zgłosić, gdyż skusiła mnie wizja darmowych książek i szerzenia swojej opinii (tak, byłam wtedy jeszcze młoda i głupia). Wytrwałam tam rok – dalej nie wiem, jakim cudem się tam dostałam, z racji tego, że moje recenzje nie były wtedy najlepszej jakości: ot, kilka zdań. Później ze swoimi przyjaciółkami postanowiłam założyć coś swojego – tak powstał Nasz Książkowir. Od tego czasu skład na blogu się zmieniał (doszło kilka osób, kilka osób odeszło), ale ja jestem niezmienna i nie planuję opuszczać Ekipy Książkowiru. Za dużo fajnych akcji tam robimy!
A pomysł na książkę? Zrodził się jakoś później, kiedy miałam już swojego bloga. Kiedy dokładnie? Niestety nie pamiętam, ale wiem, że to też było moje kolejne marzenie, które udało mi się spełnić.

Laurel: Do tej pory zostały wydane dwie Twoje powieści – „Cena naszych pragnień” i „Bieg do gwiazd”, a w tym roku czekają na nas jeszcze trzy, w tym niebawem „Gaming house” – czy któraś z nich jest dla Ciebie szczególnie ważna?

Dominika Smoleń: Wszystkie są dla mnie ważne. Jak dzieci. Co tu dużo mówić – do pisania każdej włożyłam serce i przy każdej się przyłożyłam na tyle, na ile mogłam. Niektóre książki bardziej poruszają mnie emocjonalnie, inne w jakiś inny sposób. Z każdą jestem bardzo mocno związana i bardzo bym chciała, żeby czytelnikom się spodobały. Czy tak się stanie? Mam nadzieję!

Laurel: Napisanie książki wcale nie jest prostym zadaniem. Zdradź nam jak się mobilizujesz, by historia, którą tworzysz mogła dotrzeć do czytelników a nie pozostała wyłącznie niedokończonym plikiem tekstowym?

Dominika Smoleń: Rozpisuję sobie fabułę – a raczej jej główne aspekty. Do tego zbieram ekipę osób, które mnie motywują i na bieżąco czytają, co piszę. Staram się też pisać codziennie, chociaż po pięć stron (co nie jest jakimś wybitnym wynikiem, naprawdę!). Jakoś to idzie – dotychczas z tego powodu udało mi się skończyć aż tyle książek, więc te sposoby muszą w jakiś sposób działać.

Laurel: Napisałaś także opowiadania do dwóch antologii: „Oblicza śmierci” i „Pod świątecznym niebem”. Zysk z ich sprzedaży jak i z „Gaming house” przeznaczony będzie na cele charytatywne. Co jest dla Ciebie impulsem, by pomagać innym?

Dominika Smoleń: Lubię pomagać i lubię, jak mi pomagają (kiedy potrzebują pomocy). Jeśli więc jestem w stanie coś zrobić, to po prostu to robię i się dzielę. To proste!

Laurel: Wiadomo, że nie samym pisaniem i czytaniem człowiek żyje 😉 Zatem: czym zajmujesz się poza tą sferą i czy masz jakieś inne hobby?

Dominika Smoleń: Lubię oglądać seriale (szczególnie medyczne), spotykam się ze znajomymi oraz ze swoim chłopakiem, bawię się także ze swoimi zwierzakami. Trochę też muszę się uczyć – bo studiuję. Dorabiam też na zleceniach w promocji w wydawnictwach książkowych. No cóż, mój grafik jest wypchany!

Laurel: Najbliższe miesiące z pewnością będą dla Ciebie pracowite. Mogłabyś zdradzić nam jakieś szczegóły dotyczące książki, którą teraz piszesz?

Dominika Smoleń: Opowiada ona o losach skoczka narciarskiego… i na tym na razie chciałabym skończyć. Napisałam już ponad połowę książki i mam nadzieję, że dam radę ją dokończyć do końca maja (no, może do końca czerwca). Chciałabym w tym roku napisać jeszcze dwie książki – jedną w wakacje, a drugą po wakacjach. Pomysłów mam masę, tylko czasu nie ma, żeby je wszystkie spisać!


Laurel: Na koniec chciałabym zadać Ci jeszcze kilka pytań od czytelników bloga:

J. G.-Sz.: Czy zgodziłaby się Pani na ekranizację Pani książki, jeśli tak to której? Od jakiego reżysera/-ki przyjęłaby Pani taką propozycję i dlaczego? Pozdrawiam 🙂

Dominika Smoleń: Nie mam ulubionego reżysera, ale bardzo bym chciała, żeby zekranizowana została książka „Bieg do gwiazd” albo „Serce na sprzedaż”. Czemu? Nie wiem. Chyba jestem z nich najbardziej dumna, ot co.

K. S.: Do działania, pracy i w życiu bardziej motywują Panią sukcesy i pozytywne opinie, czy raczej porażki i krytyka?

Dominika Smoleń: Oba. Bez jednego i drugiego nie byłabym w stanie odpowiednio nad sobą pracować – w życiu trzeba znaleźć odpowiedni balans. Mam nadzieję, że mnie się to udaje.

K. S.: Czy myślała Pani o tym, żeby zrobić psikusa czytelnikom, może pozyskać też nowych fanów i napisać książek pod pseudonimem?

Dominika Smoleń: Szczerze powiedziawszy to nie myślałam nad tym. Dobrze się czuję w swoim gatunku, jako ja. Fani wiedzą, czego oczekiwać. Jeśli miałabym kiedyś zrobić coś takiego, to musiałabym chyba pokombinować z innym gatunkiem – ale to na pewno nie nastąpi w najbliższej przyszłości!

K.S.: Jeśli dostałaby Pani propozycję napisania książki w duecie z innym autorem/autorką to kogo by Pani wybrała?

Dominika Smoleń: Mam wielu takich autorów. Cenię sobie masę zagranicznych twórców, ale jeśli chodzi o polskich pisarzy, to wybrałabym chociażby Katarzynę Berenikę Miszczuk, czy Gaję Kołodziej. Na pewno byłoby nam wesoło!

D. D.: Jak długo zajęło Pani pisanie książki „Gaming house”, skąd akurat pomysł na taki tytuł? Pozdrawiam

Dominika Smoleń: Tę książkę pisałam jakieś pół roku. Tworzyłam ją aż tyle, gdyż pisałam średnio jeden rozdział w tygodniu – przez co trochę się to opóźniło. Tytuł natomiast jest trochę dwuznaczny – po angielsku to znaczy gra i zabawa.

P. L.: Co inspiruje Panią do pisania?

Dominika Smoleń: Otoczenie – naprawdę nie ma lepszej inspiracji niż to, co nas otacza!

A.Sz.: Jaki czas dnia/pory roku jest najlepszy do pisania?

Dominika Smoleń: Nie ma najlepszej pory – wystarczy tylko znaleźć trochę wolnego czasu, usiąść wygodnie i zacząć tworzyć. Po prostu. Nie ma tu większej filozofii.

Laurel: Dziękuję za poświęcony czas i z niecierpliwością czekam na premierę „Gaming house”, a więc na dzień 21.05.2019.